Polscy
filmowcy kochają Sopot, o czym dobitnie świadczy ilość produkcji, do których
zdjęcia realizowane były właśnie w tym pięknym nadmorskim kurorcie. To właśnie
tu akcję swoich dzieł umieścili tacy twórcy jak Władysław Pasikowski, Olaf
Lubaszenko, Jacek Koprowicz, Janusz Morgenstern czy Andrzej Kondratiuk. Trudno
się im dziwić. Perła Bałtyku to przecież molo i plaża, zaciszne uliczki pełne
zieleni i pięknych willi z przełomu wieków, tętniący życiem deptak, klimatyczne
kawiarnie... W jednym z wywiadów udzielonych w czasie akcji promocyjnej filmu
„Ile waży koń trojański” Juliusz Machulski stwierdził, że choć pierwotnie produkcja
ta napisana została z myślą o rynku amerykańskim, od początku był w niej Sopot:
„Zawsze był dla mnie miastem magicznym, a ten film potrzebował miejsca, gdzie
wszystko może się zdarzyć”. Trudno nie zgodzić się z twórcą „Vabanku”. Starczy
przejść się urokliwymi uliczkami miasta, by na własnej skórze odczuć, że z
każdego zakamarka wyziera tu – tak potrzebna przy tworzeniu kina – magia. Tej
właśnie magii szukaliśmy podczas spaceru po filmowym Sopocie i śmiem twierdzić,
że udało się nam ją znaleźć. W czasie naszej wędrówki śladami kamery
odwiedziliśmy przecież miejsca, które swego czasu „zagrały” w polskich filmach.
Wycieczkę zaczęliśmy tam, gdzie większość wycieczek – także tych, o których opowiada kino – ma swój początek: na dworcu. Nie bez kozery. To właśnie tu swój niezapomniany urlop rozpoczęły bohaterki wspomnianego już filmu „Ile waży koń trojański”. Wzorem tych właśnie postaci udaliśmy się następnie na ulicę Obrońców Westerplatte, przy której mieści się tajemnicza willa Bergera – miejsce niezwykle istotne dla akcji „Medium”, horroru Jacka Koprowicza. Tu też czekał na nas sam Komisarz Selin, który podjął się trudnego zadania oprowadzenia nas po mieście. Na pięknej ulicy, nie bez powodu zwanej niegdyś Willenstrasse (ul. Willowa), na której wypatrywał nas stróż prawa, znajduje się też XIX-wieczna kładka, która wielokrotnie uwieczniana była przez polskie kino. Mostek zawieszony nad Skarpą Sopocką i stanowiący jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc Sopotu, niejednokrotnie pojawiał się w polskich filmach. Stojąca na tej właśnie kładce bohaterka przywoływanej już komedii Machulskiego, Zosia (w tej roli Ilona Ostrowska) była świadkiem jak jej przyszły mąż w heroiczny sposób odzyskał skradziony chwilę wcześniej przechodniowi rower. Na mostku działy się też jednak rzeczy zdecydowanie mniej przyjemne – to właśnie tu doszło do pobicia przez członków NSDAP garbatego Georga (Jerzy Stuhr), jednej z osób kontrolowanych przez medium w horrorze Jacka Koprowicza.
Kolejnym przystankiem na naszej trasie była niewielka uliczka nazwana na cześć Józefa Czyżewskiego. To właśnie tą ulicą bohaterowie filmu „Ciało” (2003) Tomasza Koneckiego i Andrzeja Saramonowicza, Julek (Robert Więckiewicz) i Cezar (Cezary Kosiński) pchali różowy wózek z lodami, w którym ukryte było tytułowe ciało (Rafał Królikowski). Choć rozglądaliśmy się uważnie, żadnego wózka z lodami nie zauważyliśmy. Może to i dobrze...
Od ulicy Czyżewskiego blisko już na Monciak. Wzorem niezliczonych polskich gwiazd – takich jak chociażby Bogusław Linda czy Mirosław Baka, bohaterowie niemalże w całości kręconego w Sopocie „Reichu” (2001) Władysława Pasikowskiego – przeszliśmy się tym równie pięknym, co zatłoczonym deptakiem, by przystanąć na chwilę przy Spatifie. Spatif, czyli kawiarnia Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu to klub-legenda, a także punkt, obok którego nasza wycieczka po prostu nie mogła przejść obojętnie. „Miejsce to było i jest mekką artystów i intelektualistów, z których wielu osiągnęło znaczne sukcesy nie tylko przy barze” – głosi napis na kartach członkowskich, które (podobno) trzeba mieć, chcąc dostać się do środka. To właśnie tu artystyczna bohema Trójmiasta spotykała się, by razem świętować i... aby się smucić – jak po tragicznej śmierci Zbyszka Cybulskiego. Jeśli zaś chodzi o film, to właśnie w klimatycznych wnętrzach tej kawiarni Władysław Pasikowski nakręcił scenę muzyczną z udziałem Tomasza Lipińskiego (do filmu "Słodko-gorzki" z 1996 roku).
Spod legendarnego klubu udaliśmy się w stronę największej dumy i chluby Sopotu, miejsca, które pojawia się we wszystkich chyba filmach kręconych w naszym polskim kurorcie. Chodzi, rzecz jasna, o molo. To molem właśnie uciekał przed rozpędzonym samochodem policjant Krank (Michał Bajor) w filmie „Medium”. To tu na charakterystycznej białej ławce przytulali się bohaterowie komedii romantycznej „Tylko mnie kochaj” czy „Reichu” (sic!); tu spacerowali elegancki hrabia Wentzel (Jacek Chmielnik) z kochanką Aurorą (Anna Wesołowska) w filmie Zbigniewa Kuźmińskiego „Między ustami a brzegiem pucharu”, i to tu oświadczył się swojej ukochanej cinkciarz Synek (Cezary Pazura) ze „Sztosa” Olafa Lubaszenki. Ach, sopockie molo było świadkiem wielu wielkich scen! Oczywiste więc, że nie mogliśmy go pominąć na naszej trasie. Postanowiliśmy jednak podejść do tematu w bardziej oryginalny sposób i o filmach związanych z molem porozmawiać nie na nim, ale... pod nim. Uwierzcie na słowo, że zmiana perspektywy bywa czasem bardzo odświeżająca.
Kolejnym punktem na naszej mapie była plaża, gdzie – kilkanaście metrów od molo, tuż obok Zatoki Sztuki – stoi wielka szafa, pomnik upamiętniający słynną surrealistyczną etiudę „Dwaj ludzie z szafą” nakręconą przez Romana Polańskiego w czasach, kiedy był jeszcze studentem. Po sopockiej plaży kilkadziesiąt lat temu przechadzał się także Bogumił Kobiela, zaczepiając wypoczywających. Nas słynny komik nie zaczepił, dane nam było jednak zobaczyć najprawdziwszego człowieka z szafą, zmagającego się nie tylko z ciężkim meblem, ale i wyjątkowo silnym wiatrem. Ostatecznie jednak dzielnemu człowiekowi szczęśliwie udało się do dotrzeć do naszej wycieczki, czego dowodem poniższe zdjęcia.
Po małym spacerze po plaży przyszedł czas na odwiedzenie Grand Hotelu. Największy i najpopularniejszy sopocki budynek był miejscem akcji wielu filmów i seriali, by wymienić tylko „Dziewczynkę z hotelu Excelsior” Antoniego Krauzego, „Stawkę większą niż życie” (odcinek 2. „Hotel Excelsior”), „Konsula” Mirosława Borka, „Wniebowziętych” Andrzeja Kondratiuka czy dokumentalne „Moje miejsca” Marcela Łozińskiego. Wszystkie te występy uczyniły z niego obowiązkowy punkt na naszej filmowej mapie Sopotu!
Spod Grand Hotelu udaliśmy się na ul. Władysław IV, gdzie mieści się dawna willa Hestia. W filmie Janusza Morgensterna z 1960 r. „Do widzenia, do jutra...” ten okazały budynek „zagrał” rezydencję francuskiego dyplomaty, ojca Margueritte (Teresy Tuszyńskiej), ukochanej Jacka (Zbyszek Cybulski). Pod tą właśnie willą młodzi widzą się po raz ostatni...Tu też zakończyła się nasza wycieczka śladami polskiego kina, którą trzeba uznać za wielki sukces. Dopisała nam bowiem nie tylko pogoda, ale przede wszystkim uczestnicy, którzy dzielnie dotrzymywali kroku oprowadzającym i chętnie popisywali się swoją filmową wiedzą, za co zostali oczywiście nagrodzeni. Po zdjęciach wykonywanych telefonami i tabletami wnioskujemy, że przygotowane atrakcje (takie jak filmowe cytaty na żywo) także spotkały się z uznaniem. W związku z dużym zainteresowaniem rozważamy zorganizowanie kolejnej edycji wędrówki śladami kamery – bądźcie więc czujni!
Karolina Osowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz