sobota, 2 września 2017

RYZYŃSKIEGO MISJA "CTRL + F" - RECENZJA KSIĄŻKI "FOUCAULT W WARSZAWIE"

Kto nie miał okazji być w Warszawie w roku 1958, kiedy gościł w niej wielki francuski filozof, może sięgnąć po wydaną w maju nakładem wydawnictwa Dowody na Istnienie książkę „Foucault w Warszawie”. Jest to debiut reporterski Remigiusza Ryzińskiego, który dotychczas dał się poznać jako filozof, kulturoznawca, wykładowca akademicki. Do przetarcia reporterskiego szlaku skłoniła go zasłona milczenia, która przykryła pobyt Michela Foucault w Warszawie. Pozornie nikt nic nie wie, nikt nic nie pamięta, dokumenty milczą. Ryziński postanowił odtworzyć ten tajemniczy pobyt, dotrzeć do ludzi, którzy mogli znać francuskiego filozofa, przejść się tymi samymi ścieżkami, którymi przed niemal sześcioma dekadami wędrował dyrektor Ośrodka Kultury Francuskiej. I przede wszystkim – odpowiedzieć na pytanie – dlaczego Foucault opuścił Warszawę tak niespodziewanie szybko?
Trzeba pamiętać, że końcówka lat 50. wieku ubiegłego to szare niebo PRL-u. Klimat teczek, donosów, inwigilacji. I właśnie pod tym szaro-gorzkim firmamentem Michel Foucault kończył swój doktorat, który z polskiej perspektywy dźwiga niemal symboliczny tytuł – „Historia szaleństwa”. Sam Foucault ukończenie prac nad rozprawą określił jako wykonane pod „wielkim, upartym słońcem polskiej wolności”.
Remigiusz Ryziński, tworząc „Foucaulta w Warszawie”, przywrócił pamięć o ważnym dla XX wieku filozofie, który dobrze czuł się w Polsce. Problem filozofa polegał na tym, że Polska nie czuła się dobrze z nim. A właściwie ten fragment Polski, który akurat był tzw. władzą. I właśnie o tym jest ta książka-reportaż. O człowieku wmanewrowanym wbrew swojej woli w polityczne gierki i prowokacje, które są swoistą „historią szaleństwa” dziejącą się „pod upartym słońcem” na Wisłą. Autorowi reportażu znakomicie udaje się oddać klimat tamtych czasów, kiedy to światło raczej opornie przedzierało się przez chmury, a władza zbierała informacje „na wszelki wypadek”. I tak oto francuski filozof, który w czasie prywatnym obracał się w środowisku warszawskich homoseksualistów, nie mógł podobać się władzy. Dlatego wyreżyserowano jego wyjazd. Był kontrolowany romans, podpłacony młody chłopak, któremu zagrano na ambicjach, cichy skandal i doba na opuszczenie Polski dla Foucault.
Ryziński wszedł w warszawskie PRL-owskie piekiełko i dokonał jakiegoś niemożliwego Ctrl + F*. Wydawałoby się, że po ponad pół wieku niewiele da się zrobić, ale debiutujący reporter był uparty. Kurz nieotwieranych od dekad teczek i tamte czasy, tamte miejsca, którym Ryziński pozwolił na drugie życie. Uznał, że sprawa się nie przedawniła, a Foucault zasługuje na prawdę o sobie samym. Warto tę prawdę poznać.
Aleksandra Pikała


*Ctrl + F – skrót klawiaturowy pozwalający wyszukać interesujący fragment tekstu, czytany jako „kontrol ef”. Autorce recenzji fakty dotyczące pobytu francuskiego filozofa oraz żmudna praca reporterska Remigiusza Ryzińskiego przywiodły na myśl tę formułę (Ctrl + F) – którą w obecnym kontekście kojarzy z kontrolą kogoś, kogo nazwisko rozpoczyna się od litery „F”, jak również z cierpliwym wyszukiwaniem informacji, których efektem jest książka (z pewnością gromadzenie materiału do książki nie było tak proste, jak kliknięcie dwóch klawiszy na współczesnej klawiaturze).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz