Kto
nie miał okazji być w Warszawie w roku 1958, kiedy gościł w niej
wielki francuski filozof, może sięgnąć po wydaną w maju nakładem
wydawnictwa Dowody na Istnienie książkę „Foucault w
Warszawie”. Jest to debiut reporterski Remigiusza Ryzińskiego,
który dotychczas dał się poznać jako filozof, kulturoznawca,
wykładowca akademicki. Do przetarcia reporterskiego szlaku skłoniła
go zasłona milczenia, która przykryła pobyt Michela Foucault w
Warszawie. Pozornie nikt nic nie wie, nikt nic nie pamięta,
dokumenty milczą. Ryziński postanowił odtworzyć ten tajemniczy
pobyt, dotrzeć do ludzi, którzy mogli znać francuskiego filozofa,
przejść się tymi samymi ścieżkami, którymi przed niemal
sześcioma dekadami wędrował dyrektor Ośrodka Kultury Francuskiej.
I przede wszystkim – odpowiedzieć na pytanie – dlaczego Foucault
opuścił Warszawę tak niespodziewanie szybko?
Trzeba
pamiętać, że końcówka lat 50. wieku ubiegłego to szare niebo
PRL-u. Klimat teczek, donosów, inwigilacji. I właśnie pod tym
szaro-gorzkim firmamentem Michel Foucault kończył swój doktorat,
który z polskiej perspektywy dźwiga niemal symboliczny tytuł –
„Historia szaleństwa”. Sam Foucault ukończenie prac nad
rozprawą określił jako wykonane pod „wielkim, upartym słońcem
polskiej wolności”.
Remigiusz
Ryziński, tworząc „Foucaulta w Warszawie”, przywrócił pamięć
o ważnym dla XX wieku filozofie, który dobrze czuł się w Polsce.
Problem filozofa polegał na tym, że Polska nie czuła się dobrze z
nim. A właściwie ten fragment Polski, który akurat był tzw.
władzą. I właśnie o tym jest ta książka-reportaż. O człowieku
wmanewrowanym wbrew swojej woli w polityczne gierki i prowokacje,
które są swoistą „historią szaleństwa” dziejącą się „pod
upartym słońcem” na Wisłą. Autorowi reportażu znakomicie udaje
się oddać klimat tamtych czasów, kiedy to światło raczej opornie
przedzierało się przez chmury, a władza zbierała informacje „na
wszelki wypadek”. I tak oto francuski filozof, który w czasie
prywatnym obracał się w środowisku warszawskich homoseksualistów,
nie mógł podobać się władzy. Dlatego wyreżyserowano jego
wyjazd. Był kontrolowany romans, podpłacony młody chłopak,
któremu zagrano na ambicjach, cichy skandal i doba na opuszczenie
Polski dla Foucault.
Ryziński
wszedł w warszawskie PRL-owskie piekiełko i dokonał jakiegoś
niemożliwego Ctrl + F*. Wydawałoby się, że po ponad pół wieku
niewiele da się zrobić, ale debiutujący reporter był uparty. Kurz
nieotwieranych od dekad teczek i tamte czasy, tamte miejsca, którym
Ryziński pozwolił na drugie życie. Uznał, że sprawa się
nie przedawniła, a Foucault zasługuje na prawdę o sobie samym.
Warto tę prawdę poznać.
Aleksandra
Pikała
*Ctrl
+ F – skrót klawiaturowy pozwalający wyszukać interesujący
fragment tekstu, czytany jako „kontrol ef”. Autorce recenzji
fakty dotyczące pobytu francuskiego filozofa oraz żmudna praca
reporterska Remigiusza Ryzińskiego przywiodły na myśl tę formułę
(Ctrl + F) – którą w obecnym kontekście kojarzy z kontrolą
kogoś, kogo nazwisko rozpoczyna się od litery „F”, jak również
z cierpliwym wyszukiwaniem informacji, których efektem jest
książka (z pewnością gromadzenie materiału do książki nie było
tak proste, jak kliknięcie dwóch klawiszy na współczesnej
klawiaturze).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz