poniedziałek, 31 lipca 2017

ESEJ O PISANIU GRZEGORZA REIWERA, UCZESTNIKA WARSZTATÓW DLA POCZĄTKUJĄCYCH PISARZY

Wena mieszka u mnie w piwnicy,
czyli 
wpis z serii o tym
w jaki sposób tworzę, gdy piszę i jak to zapisuję.

[POMYSŁ] Najbardziej lubię opowiadać o swoich pomysłach.
Sądzę, że nie tylko ja tak mam. Wielu z Was zastanawiało się pewnie, podejmując się trudu zapisania wymyślonej historii, gdzie zacząć, jak przejść przez środek i jak zakończyć. Sam pomysł jednak… skąd się bierze?
Raczej nie z powietrza, nie przesadzajmy. Z powietrza może nastąpić atak. Z filmów o ninja: najbardziej spektakularnym atakiem było właśnie natarcie na przeciwnika z powietrza (i z zaskoczenia!). Z powietrza utrzymują się firmy wulkanizacyjne (uproszczenie), firmy napełniające butle gazowe (ponownie – uproszczenie) albo politycy (haha, cokolwiek obiecają, uleci jak dym na wietrze).
Pomysły czerpię najczęściej z OBSERWACJI, a raczej z moich WRAŻEŃ na temat rzeczywistości, którą obserwuję, słucham, smakuję, dotykam i wącham... Nie zawsze z radością, niestety. Nie pamiętam już, która tęga głowa brała udział (i po jakiej stronie) w sporze filozoficznym na temat tego, co jest istotne dla naszego funkcjonowania i postrzegania świata: zmysły czy rozum. Wiem jednak, że dzięki nim tworzymy obraz świata. Jest to obraz mniej lub bardziej obiektywny, relatywny i względny. Co więcej, również to kim jesteśmy wpływa na nasze postrzeganie. Chciałbym jednak w tym miejscu zastrzec, że świat literacki nie lubi względności i relatywizmu, obojętności i obiektywnej oceny rzeczywistości. Czytelnika interesuje przede wszystkim [KONFLIKT] (c.d.n. innym razem).
Większość dobrych lub bardzo dobrych pisarzy czyniło użytek z tych dwóch małych kulek miękkiej białej masy, które natura wepchnęła im (tak samo jak Wam czy mnie) w oczodoły nad nosami. BTW, czy wiedzieliście, że oczy nigdy nie zmieniają swojego rozmiaru? Masz ten sam rozmiar gałek ocznych, jak w chwili narodzin. Fajnie, nie? Wracając do meritum, to, co czyni spostrzeżenia jednych ludzi niezwykłymi pozostaje tajemnicą i nigdy się nie dowiemy… chyba, że ruszymy półkulami mózgowymi i zastanowimy się, dlaczego im się udało a nam nie (krzyknij: jeszcze nie!).
Przyglądaj się, podglądaj (legalnie, w miejscu publicznym i bez kosmatych myśli!) i „obserwuj” za pomocą zmysłów. Wyciągaj wnioski, zastanawiaj się i wyobrażaj. Pytaj się o to, co widzisz i jakie masz związane z tym emocje. Jaką wyraziłbyś opinię, gdyby ktoś Cię zapytał. Wszystko to, co zauważysz trafi po „zwoju” do szarego kłębka, jaki nosisz w czaszce. Tam zaś zaczyna się prawdziwa zabawa, taniec kreatywności, poród Cesarskiej Mości POMYSŁU.
A teraz konkrety. Nie wiem jak to jest u Ciebie z pomyślunkiem. Mi wystarczy piłeczka i świeże powietrze. Jedna litera. Obrazek łasicy lecącej na dzięciole. Parasol z zębami. Broń w ręku kobiety. Żart o tajemniczych hałasach w piwnicy. Muzyka. Wiersz. Ładna kobieta. Walka w klatce MMA. Myślę, że w trakcie mojego wychowania, coś mogło pójść nie tak. Podobnie jak Stephen King, wychowałem się na telewizji (Panie King, schlebia mi to!). Kiedyś nawet do szkoły została wezwana moja mama, ponieważ podczas lekcji rozgadałem się o filmie, który widziałem. Tak jak robię to teraz, zamiast przejść do konkretów, o których wspomniałem na początku. Innymi słowy, zawsze miałem wybujałą wyobraźnię. Telewizja, książki, pierwsze kłamstwa (Dr House miał rację: każdy kłamie), kiełkująca edukacja, nudne lektury, rozmowy z innymi, z dziewczynami, z kolegami, konkurs wiedzy o mitach greckich (wygrałem, yay!)… Życie jest źródłem ciągłych pomysłów, doświadczamy i wyciągamy wnioski (intelekt), pojawiają się wrażenia (emocje) i gdzieś tam w środku naszych łepetyn tkwi przełącznik, który przestawia nasze myślenie na WYMYŚLANIE.
[trochę fachowej wiedzy: Krzysztof J. Szmidt w książce Trening Kreatywności informuje naiwnego i niedoświadczonego czytelnika, że kreatywność, czyli twórcze myślenie odbywa się przez jeden z procesów: eksploracji, kombinacji lub transformacji.
Eksploracja przypomina autoegzaminowanie – zadajesz sobie pytania. Jest to tzw. myślenie pytajne. Czy przydarzyło Ci się kiedykolwiek, że przed egzaminem miałeś/aś pustkę w głowie, ale gdy padło pytanie, skądś pojawiła się wiedza? Dostajesz piątkę, a znajomi i znajome z roku śmieją się z Twoich prób umniejszenia sobie i swojego sukcesu poprzez mówienie, że przecież się nie uczyłeś/aś? Właśnie. Myślenie pytajne uruchamia nieświadomie zachomikowane obszary wiedzy (które nabyłeś/aś nie wiadomo kiedy, co nie?), zaś w przypadku kreatywności – pokładów niezdobytych rud niezwykłych krain i skamielin przygód równie szalonych, co niemożliwych (by ktoś je wymyślił?), ukrytych głęboko w Tobie, błyszczących i gotowych do obróbki na papierze!
Kombinacja w skrócie oznacza łączenie. Co można połączyć? W wyobraźni? WSZYSTKO! Nie bój się kombinowania tego, co absurdalne z tym co widziałeś/aś dziś pod prysznicem – mały pajączek wspinający się po zasłonie, który krzyczał jak kobieta w filmie Hitchcocka, gdy pacnąłeś/aś go mydłem w zęby. Miał zęby, uwierz mi na słowo. Wielkie jak palce. Jak on chodził z tymi małymi, włochatymi nóżkami, skoro potykał się co chwila o zęby?!
Przekształcanie kiedy o tym myślę, nie ma lepszego przekształcania niż to co znajome, w to co niezwykle oryginalne i niespotykane. Brandon Sanderson, jeden z największych współczesnych pisarzy epic fantasy często w na swoich lekcjach creative writing wspominał o ŁĄCZENIU tego co znane, z tym co wymyślone. Jak dla mnie, połykanie kawałków metali i nabieranie niezwykłych umiejętności jest zastosowaniem tej rady – polecam książkę „Z mgły zrodzony” (całą serię!). Właściwie to wszystko jest rośliną, zwierzęciem albo minerałem. Gdybyśmy mieli jeden dodatkowy organ, jaki byłby to organ? Gdyby powietrze nagle stało się różowe, jak wpłynęłoby to na ludzi? Czy depresja stałaby się mitem? W kupce gliny narysowałem mistyczny znak „prawdy”, przez co glina ożyła. Szkoda tylko, że najpierw nie ulepiłem mu nóżek, żeby patrzeć jak biega za mną, mój mały Frankenstein…
Sposobów na pomysł jest niezliczona ilość. Co by było, gdyby… jest jednym z nich. Kiedyś bawiłem się w grę towarzyską, gdzie mówiło się te słowa, po czym dodawało jakiś absurdalny warunek, jak choćby: Co by było, gdyby… nagle czułki wyrosły pośrodku Twojego czoła, a kiedy ktoś je zauważa, Twoje ubranie znika. Trudne? Nie tak, jak próba wytłumaczenia policjantowi, dlaczego biegasz po ulicy bez ubrania z domalowanymi czułkami na czole (wymyśliłem to, serio!).
Wymyślanie nazw i imion – dla opornych istnieją w sieci generatory nazw. Sam z nich nie korzystam, ale technika istnieje po to, żeby jej używać (i żeby kiedyś nad nami zapanowała, sic!). Mi wystarczy literka alfabetu i 5 sekund. Wymyślanie jest łatwiejsze niż nauka, co nie?
Konkrety #2 – Pomysły często idą w parze z gatunkiem literackim. Powyżej pisałem głównie o fantastyce i SF. Gdy piszę kryminał, już sam ten wybór stawia ramy, której muszę się trzymać. Kryminały to w skrócie opowieści o tajemnicy, którą rozwiązuje „detektyw”. Tajemnica jest osią kryminału, jego konfliktem. Czasami jest to zbrodnia, czasami kradzież, kiedy indziej (jak u prekursora gatunku, E. A. Poe) tajemnica z przeszłości. Obecnie łączy się kryminały z elementami obyczajowymi (kryminały skandynawskie) lub sensacyjnymi (sporo amerykańskich kryminałów), rzadziej z horrorem/grozą (Grzesznik, A. Urbanowicz – pochodzi z Trójmiasta). Pomysł w kryminale obraca się wokół jego osi, tj. tajemnicy (i jej rozwiązania). Trudno sobie wyobrazić pomysł na maga detektywa z wielkiej aglomeracji, który współpracuje z policjantką przy sprawach związanych z czarami, wampirami i smokami – a jednak: Jim Butcher i jego Akta Dresdena (w Polsce wyszło 10 książek z 15 zaplanowanych).
Konkret #4 Sienkiewicz, aby stworzyć Latarnika ukradł i przetworzył życiorys, który opisał mu jego znajomy (pamiętaj o pisarskiej ETYCE i PRAWIE!). BTW, Sienkiewiczowską biografię wykorzystała przy pisaniu książki W Ameryce Susan Sontag (Karma w pełnej krasie!)
Konkret #5 Pomysły biorą się z oczytania. Nie twierdzę, że trzeba czytać wszystko (choć ja tak robię), ale nie od dziś wiadomo, że czytanie wzmacnia mózg. Sopoteka czeka, aż którąś z książek zabierzesz to domu. Potem kolejną, kolejną. Życie bez książek to jałowość egzystencji! Gatunek? Wszystkie książki są o ludziach i sprawach ludzkich.
Konkret #6 Musisz wiedzieć o czym piszesz. Pytanie: o czym to jest? Pada na profesjonalnych kursach, pytają o to redaktorzy, czytelnicy. Odpowiedź na to pytanie musi znaleźć się w propozycji czytelniczej. I wtedy nie opowiadaj o fabule i bohaterach. Czy to jest opowieść o miłości? A może przygoda, sceny walki i pokonywanie własnych słabości za pomocą odwagi i walecznego serca odkrytego podczas szwendania się pod górą krasnoludów, podczas, gdy… Pippin, uważaj na ten szkiele… no, i lipa. Poszedł hałas, Demon spadł, Gandalf spadł, Frodowi weszła trauma na psyche… Do jasnej ciasnej, Pippin!
Przykład z życia twórczego:
Uwielbiam space opery. Może nie Gwiezdne wojny, ale jeśli akcja dzieje się w ekstremalnych warunkach pustki, na statkach kosmicznych, obcych planetach – to mnie ten pomysł kupił z miejsca. Może dlatego, kiedy po raz pierwszy na Facebooku pojawił się artykuł o składzie skorupy ziemskiej i dowiedziałem się, że głównymi składnikami jądra ziemi są Nikiel (Ni) i Żelazo (Fe), pojawiła się w mojej głowie nazwa Nife. W tym samym czasie czytałem, a raczej kończyłem czytać 6 tom cyklu Schronienie Davida Webera oraz trzeci tom serii Z mgły zrodzony Brandona Sandersona oraz pierwszy tom z serii Mściciele tego samego autora (i pewnie kilka innych, ale nie o tym teraz…). Wszystkie trzy zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Potężne istoty, obco wyglądające planety, ludzie, którzy przechodzą drogę OD ZERA DO BOHATERA [o tym kiedy indziej!].
Miałem tytuł: Ucieczka z Nife. Historia o rodzeństwie, które, rozdzielone w dzieciństwie, spotyka się po latach, podczas zamachu stanu, będąc po przeciwnych stronach barykady. Działają wspólnie, są ścigani przez łowców głów i maniaka- płatnego zabójcy i po wielu trudach ustalają, że mają niezwykłe zdolności, że pochodzą z podziemnego kompleksu, który zmodyfikował ich DNA, by przeżyli podróż na Marsa… bo Nife umiera. Nife zaś to świat, w którym dzieje się akcja. Spustoszona półkula, powstała w wyniku niezwykłego, dawno zapomnianego kataklizmu, który podzielił dawną Ziemię na dwie części: Nife i technokratyczną Opię. Opią rządził technotyran, lecz w wyniku operacji przedłużającej życie, coś idzie nie tak i w jego sztucznym mózgu uruchamia się obszar odpowiedzialny za empatię.
Napisałem około czterdziestu stron i w pewnym momencie… bańka pomysłów pękła.
Dlaczego?!? – krzyknąłem w niebo.
Ano dlatego, że...

...napiszę o tym w kolejnym wpisie pt. [POMYSŁ-KONCEPCJA-STRUKTURA].

Grzegorz Reiwer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz